Chrobotek – jak wykonać panel ścienny z mchu

Dawno nie było treści typu DIY, więc czas to zmienić i przybliżyć nieco mech chrobotek. Pewnie już słyszałaś, a nawet widziałaś aranżacje, w której główną rolę odgrywa mech chrobotek. Jest to dość popularna forma ozdoby ścian. Nie mogłam się oprzeć i postanowiłam kupić kilka opakowań tego cudeńka, by jakoś ciekawie go zaaranżować. Natomiast nim przejdziemy do działania, czas napisać kilka słów o tym, co to właściwie jest ten mech chrobotek.

Kilka ciekawostek o chrobotku

Zacznijmy od tego, że mech chrobotek, wcale nie jest mchem, tylko porostem. Do tego pewnie Cię zaskoczę, ale w rzeczywistości mech chrobotek wcale nie jest zielony, a biało-beżowy. Tak więc jeśli widzisz w sklepie mech w różnych wersjach kolorystycznych (żółte, zielone, czerwone)  to wiedz, że jest to wynik farbowania.

Skąd się wzięła moda na mech chrobotek? Chyba poniekąd dlatego, że jest mało wymagający, a jednocześnie wpisuje się w trendy slow life i tzw. zielonych domów. Prawda jest taka, że aranżacje z udziałem chrobotka faktycznie potrafią zachwycać, a do tego nie wymagają od nas zaangażowania w podlewanie, przesadzanie itp. Jak to jest w przypadku innych roślin. Chrobotek nie potrzebuje też słońca słońca, a to spory atut, bo nasze parapety już i tak często uginają się od wszelakich roślin. Nie wiem czy wiesz ale mech jest silnie higroskopijny i będzie pochłaniał nadmiar wilgoci z powietrza, zapobiegając rozwojowi grzybów i pleśni.

Choć porost jest przyjemny w dotyku i sprawia inne wrażenie, to musze Cię zmartwić, niestety nie jest żywy. Za to jest trwale zaimpregnowany więc nie musisz się obawiać że uschnie, zżółknie i straci swoje właściwości. Jedynym wymaganiem by chrobotek pięknie się prezentował, jest wilgotność powietrza na poziomie 40-60%. Na szczęście właśnie taką wilgotność mamy w naszych mieszkaniach. Natomiast jeśli z jakiegoś powodu zauważysz, że mech usycha to zroś go wodą lub ustaw w pobliżu nawilżacz powietrza. 

Nie wiem czy wiesz, ale w Polsce mech chrobotek jest częściowo chroniony. Do Polski sprowadza się go m.in. z Norwegii, Finlandii oraz Szwecji.

Jak przygotować obraz ścienny z chrobotka

Choć wygląda to dość skomplikowanie, musze przyznać, że jest to naprawdę proste. Osobiście mam już kilka tego typu dekoracji w domu i jestem pewna, że na tym się nie skończy.

Co potrzebujesz?
– ramkę na zdjęcia (ja wykorzystałam starą, w której kiedyś rozbiła mi się szyba),
– pistolet na klej na gorąco i oczywiście wkłady do niego,
– mech chrobotek.

 

chrobotek panel

Jeśli Twój mech nie jest oczyszczony warto go oczyścić z leśnych pozostałości, typu igły i gałązki. Następnie układamy mech według uznania i przyklejamy klejem na gorąco. Cały proces trwa maksymalnie godzinę z wszystkimi przygotowaniami i tyle wystarczy by cieszyć oko dekoracjami, które same wykonałyśmy.

 

Oczywiście można pójść na skróty i kupić gotowe panele. Ich montaż jest bardzo prosty i występują w kilku podstawowych rozmiarach. Jednak ja należę do osób, które lubią wszelkiego rodzaju DIY. Nie chodzi tu tylko o przyjemność tworzenia, ale też satysfakcję z wykonanej pracy i oczywiście oszczędność pieniędzy. Przy wykorzystaniu starych ramek koszt takiego obrazu z mchu to koszt od kilku do kilkudziesięciu złotych. Oczywiście wszystko zależy od wielkości, ale tego chyba nie musze tłumaczyć.

 

 

Moim zdaniem aranżacje z udziałem chrobotka świetnie wpisują do większości wnętrz, nadając im fajnego charakteru i to chyba właśnie jest jego sukces. Nie ukrywam że małymi kroczkami dążę do minimalizmu i chyba właśnie dlatego z chrobotkiem polubiłam się jeszcze bardziej. Teraz kiedy pozbyłam się z domu wielu rzeczy zrobiło się trochę pusto. Brakowało mi czegoś by nieco ocieplić wnętrze i właśnie chrobotek był strzałem w dziesiątkę.

Daj znać co myślisz o tego typu obrazach z chrobotka i czy będziesz chciała coś takiego kiedyś wykonać. A może mnie zaskoczysz i już masz taki w swoim pokoju?

 

Po więcej z życia wziętych pogadanek, zapraszam na Youtube Instagram.

Joanna Malinowska

Duże zmiany niewielkim kosztem – metamorfoza salonu

Metamorfoza salonu jest skutkiem czasów w jakich przyszło nam teraz żyć. Znacznie więcej czasu spędzamy w naszych domach. Własnie dlatego zdecydowałam się na to, by za pomocą kilku, niewielkich kroków odmienić tą przestrzeń. Rozsądź się wygodnie i zobacz efekty mojej pracy.

Zaznaczę na wstępie, że nie podążam za trendami. Nie mam jakiegoś określonego stylu. Po prostu lubię otaczać się rzeczami ładnymi, ale przede wszystkim takimi, które coś dla mnie znaczą.

Salon przed zmianami

Przed zmianami salon był dość nijaki i można powiedzieć, że dość pusty. Urządzałam go będąc w ciąży z pierwszym dzieckiem i szczerze mówiąc nie miałam do tego głowy. Jak widać poniżej na zdjęciach szału nie było.

Jaki kolor i jaka farba?

Metamorfoza salonu zaczęła się od malowania, bo jak wiadomo, inny kolor ścian już robi robotę. Zdecydowałam się na szary, w chłodnej tonacji. Choć długo stałam nad wzornikiem, finalnie wybrany przeze mnie kolor, na ścianach okazał się być ciemniejszy.

Zdecydowałam się na farbę GoodHome, kolor Hamptons i będę szczera wybrałam ją absolutnie w ciemno. Teoretycznie miała mieć świetne krycie i być odporna na ścieranie. Obie te zalety mnie przekonały. Zdecydowanie chciałam sobie ułatwić pracę i jak najbardziej zminimalizować ilość warstw nakładanych na ściany. Informacja o wysokiej odporności na ścieranie, też była bardzo istotna i każdy rodzic mniejszych dzieci wie o czym mówię.

Minus jest taki, że już podczas malowania okazało się, że farba jednak aż tak dobrze nie kryje. Finalnie były konieczne dwie, a nawet trzy warstwy, by nie przebijały jasne smugi. Co do odporności na zmywanie to jeszcze się nie wypowiem, bo nie miałam okazji sprawdzać. Mam jednak nadzieję, że chociaż w tej kwestii się nie zawiodę. Wkrótce planuję zmiany również w sypialni i tym razem rozważę chyba jednak farbę innej marki.

Salon po zmianach

No dobrze to przejdźmy do konkretów czyli salonu po metamorfozie.

Zdecydowaliśmy się na drobne zmiany, bo meble które mamy wciąż dobrze się trzymają, więc nie widzę konieczności ich wymiany. Jestem zdania, że niewielkim kosztem można uzyskać całkiem fajny efekt, bez konieczności zmiany wszystkiego.

szary salon

W domu pojawiło się więcej kwiatów, choć już przed remontem było ich całkiem sporo. Ten dość biedny fikus beniamin jest z odzysku. Ktoś się go pozbył, a ja przesadziłam go do większej doniczki z lepszą ziemią i mam nadzieję, że dam mu drugie życie.

szary salon

W całej tej metamorfozie salonu, nie bez znaczenia są plakaty na ścianach. A tak szczerze mówiąc mam wrażenie, że to one robią tu całą robotę. Dobór plakatów nie był przypadkowy. Po pierwsze plakaty DESENIO znam, bo zdobią również ściany mieszkania w Ustroniu, co mogliście zobaczyć TUTAJ. Tym razem wybrałam jednak nieco inny styl. Ponieważ mam w tym pomieszczeniu całkiem sporo roślin uznałam, że tym razem zamiast motywu roślinnego, postawię na coś, co będzie się wiązało ze wspomnieniami.

szary salon

Każdy z tych plakatów, kojarzy mi się z czymś pozytywnym, dlatego tak dobrze się czuję w tym wnętrzu. Lubię ten moment gdy siadam rano z kubkiem gorącej kawy i patrząc na te plakaty wracam wspomnieniami do cudownych chwil jakie przeżyłam podczas ubiegłorocznego rejsu jachtem z Chorwacji do Włoch.

szary salon

Ogólnie muszę przyznać, że metamorfoza tego salonu nie należała do łatwych. Przede wszystkim ze względu na czerwone kanapy, które już mamy. Natomiast tak jak mówiłam, nie chcieliśmy zmieniać mebli, więc kanapy musiały zostać i trzeba było tak wszystko połączyć by do siebie ładnie pasowało.

Kilka słów też o poduszkach w odcieniu butelkowej zieleni. Ogólnie powstały z myślą o sypialni, gdzie powoli przymierzam się do zmian i pojawiły się tam już zasłony właśnie w tym kolorze. Muszę się pochwalić, że poszewki uszyłam sama z pozostały resztek po skracaniu zasłon.

Usłyszałam opinię, że łączenie zieleni z czerwienią to szczyt bezguścia, ale wiecie co? Mi to połączenie nawet pasuje. Nie wiem czy zostaną na stałe, ale póki nie zdecyduję jaki inny kolor poduszek wybrać zostaną własnie te.

Jeśli macie jakiś pomysł jaki kolor powinnam wybrać piszcie w komentarzach!

Kod zniżkowy

Mam dla was kod zniżkowy PRAWIEIDEALNA25 25% na plakaty (z wyłączeniem ramek i plakatów z kategorii Handpicked/Collaborations/ Personalizowane) w DESENIO, ważny od 23 do 29 czerwca br.

Zaobserwujcie @desenio po więcej plakatowych inspiracji!

Na moich ścianach znajdziecie m.in. plakaty: GRAND CANAL VENICE, THE ADVENTURE BEGINS, PINK FLOWER WALL, TIME IN PARIS PLAKAT, MEDITATION PLAKAT, SAILING, ONLY LIMIT, A SIP OF WINE, SITTING IN THE WINDOW

 

Tych którzy preferują treści wideo zapraszam na film.

 
Po więcej z życia wziętych pogadanek, zapraszam na Youtube Instagram.
Joanna Malinowska
 
error: Content is protected !!