Przebodźcowanie – problem naszych czasów

Czy Ciebie również dopadło przebodźcowanie? Czy to normalne, że odczuwasz strach przed ciszą? Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego w tle zawsze leci jakaś muzyka, podcast, albo program w TV?

Przebodźcowanie = problemy z koncentracją

Jak często zdarza Ci się siedzieć w ciszy? Czy to nie jest tak, że zawsze w tle coś sobie leci? Zastanawiałam się nad tym już od dłuższego czasu, bo uświadomiłam sobie, że moje myśli są rozpędzone jak Pendolino i nie potrafię ich usidlić.

Doszłam do wniosku że mam spore problemy z koncentracją i pozostaniem ze swoimi myślami, sam na sam. Czy u Ciebie również cisza wywołuje niepokój? Czy musisz walczyć z nieodpartą ochotę by sięgnąć po telefon albo pilot i coś włączyć?

Warto sobie uświadomić, że problemy z koncentracją są ściśle związane z przebodźcowaniem jakie sobie fundujemy. Boisz się ciszy, bo obawiasz się, że nie dość dobrze wykorzystujesz czas.

Kiedyś to były czasy

Świat nie zwalnia nawet na moment. Tempo życia jest ogromne, tak jak oczekiwania wobec nas. Powinniśmy być multifunkcyjni i nadążać za transformacjami naszych czasów. A przecież zmieniło się tak wiele… Pamiętacie jeszcze jak wyglądały telewizory w latach 90-tych, albo jak wyglądały telefony komórkowe?

Urodziłam się w latach 80-ty. Swój pierwszy telefon komórkowy, miałam dopiero pod koniec studiów. Jak potrzebowałam cos załatwić w urzędzie, to do niego jechałam i rozmawiałam z panią w okienku. Dzisiaj rozmowa z człowiekiem odbywa się coraz rzadziej. Na stronach internetowych mamy czatboty, zautomatyzowane infolinie na których rozmawiamy z botem. Jeśli chcesz coś załatwić w urzędzie albo przychodni najlepiej załatwić to przez specjalnie do tego stworzone strony, a swoją tożsamość potwierdzasz specjalnym certyfikatem/profilem zaufanym. Wszystko odbywa się gdzieś tam w sieci i jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś kto w momencie tych wszystkich transformacji postanowił się odciąć, by nie zaprzątać sobie głowy, tym dziwnym internetowym światem, może się teraz nieźle zdziwić.

To między innymi dlatego czujemy presję. Bo jeśli już weszłaś do tego świata to wiesz, że co chwilę pojawiają się nowe narzędzia, które być może warto poznać i być z nimi na bieżąco.

Kiedy zaczęłam pisać swojego pierwszego bloga, gdzieś w 2006 roku, nikt nie mówił, że trzeba pisać pod SEO, używać odpowiednie frazy, tagi itp… Wtedy po prostu pisałam i nie narzekałam na brak zainteresowania moimi treściami. Dzisiaj tak łatwo już nie jest, bo konkurencja nie śpi, a nowo powstałe narzędzi, które teoretycznie powinny pomóc, jeśli ich nie znasz, podetną Ci skrzydła.

Przebodźcowanie zdominowało Twój świat

Więc czy to nie jest tak, że boisz się ciszy, bo jest oznaką marnowania czasu? Bo przecież mogłabyś podnieść kwalifikacje albo poszerzyć horyzonty i posłuchać ciekawego podcastu. Oglądając ulubiony serial, odpowiadasz na maile, komentarze, albo tworzysz grafiki, bo przecież bezczynne siedzenie na kanapie to strata czasu. Ostatnio poczułam zmęczenie materiału, ewidentne przebodźcowanie. Złapałam się na tym, że dla odmiany (zamiast kolejnego poradnika) mam ochotę przeczytać jakąś historię. Więc sięgnęłam po książkę, która niczego mnie nie uczyła, za to przenosiła do świata wyobraźni opowiadając czyjąś historię. Skłamałabym pisząc że to było fajne doświadczenie i miła odmiana. Za każdym razem, choć losy bohaterów mnie zaciekawiły, odczuwałam wyrzuty sumienia, że czytam coś co nie daje mi żadnej wartości merytorycznej. No i w sumie taka jest prawda. Tak, książka niczego mnie nie nauczyła, no może poza jednym – że nie potrafię odpoczywać i zwyczajnie się wyluzować.

Złote rady, by wrzucić na luz

Jeśli liczysz na złote rady, które pozwolą Ci się wyluzować, to niestety muszę Cię rozczarować. Nie ma tu złotego środka, czy drogi którą każdy z nas musi przejść. Pamiętaj, że każdy ma inne życie, inną pracę i obraca się w innym środowisku. Dlatego droga do tego, by umieć odpuścić i cieszyć się ciszą, dla każdego będzie inna, choć najpewniej musi się zacząć w tym samym miejscu. By unikać przebodźcowania, musisz zacząć tego chcieć. Sama jestem gdzieś na początku tej drogi i uprzedzam nie jest łatwo…

Do tej pory byłam tak przebodźcowana i przyzwyczajona do tego, że zawsze coś leci w tle, że trudno przyzwyczaić mi się do ciszy. Za każdym razem, gdy wychodzę na spacer walczę z samą sobą, by zamiast muzyki wsłuchać się w naturę. Nie jest łatwo zamiast audiobooka, wybrać śpiew ptaków.

Nie wierzysz? Sama spróbuj.

 

Po więcej z życia wziętych pogadanek, zapraszam na Youtube Instagram.

Joanna Malinowska

Milk tea hair – hitem wiosny 2022?

Milk tea hair, czyli kobieca i bardzo naturalna koloryzacja włosów, która ma szansę zostać hitem wiosny 2022. Jeśli się zastanawiasz jak właściwie wygląda kolor Milk tea hair, wyobraź sobie kubek z gorącą, parującą i aromatyczną herbatą z dodatkiem odrobiny mleka. To właśnie połączenie, które zainspirowało najnowszy trend w koloryzacji włosów.

Milk tea hair kolor naturty

Milk tea hair to naturalny odcień blondu przypominający herbatę z mlekiem. Jeśli marzy Ci się odświeżenie koloru, to być może ten jest właśnie dla Ciebie. Niewielka zmiana, która w moim odczuciu jest skierowana do dziewczyn, które cenią sobie klasyczny wygląd, niewymagający skomplikowanej pielęgnacji i częstego odświeżania koloru.

 

Czy Milk tea hair to kolor dla każdego?

I tak i nie. Po prostu wiele zależy od tego co lubisz, a jak wiesz, o gustach się po prostu nie dyskutuje. Z pewnością poleciłabym ten kolor osobie, która ceni sobie naturalny wygląd i nie lubi ekstrawagancji i szaleństw na głowie. Jak sama widzisz kolor jest mocno neutralny i powiedziałabym, że słowiański. Co za tym idzie, będzie pasował niemal każdej z nas, o ile oczywiście lubujemy się w tego typu kolorystyce.

Jedno jest pewne. Jeśli chcesz się wyróżnić z tłumu to ten kolor nie jest dla Ciebie. Za to świetnie odnajdą się w nim minimaliski i kobiety ceniące sobie naturalny look. Gdyby nie to, że lata temu sięgnęłam po swoją pierwszą farbę i skończyłam z żółtkiem na głowie, mogłabym się teraz szczycić naturalnym kolorem herbaty z mlekiem.

 

Z mojej perspektywy najważniejsze w tym trendzie jest to, że nie jest ukierunkowany do konkretnej grupy wiekowej. Więc bez względu na to ile masz lat, możesz być trendy i postawić na naturalny look. Taka koloryzacja nie wymaga skomplikowanych zabiegów fryzjerskich, które osłabiają włosy. Dzięki temu taka koloryzacja, nie niszczy tak bardzo włosów. Nie ma co też ukrywać, że włosy w kolorze herbaty z mlekiem, są dużo łatwiejsze w pielęgnacji, niż np. platynowy blond.

W poszukiwaniu inspiracji warto się udać na Instagram znanych i lubianych gwiazd i celebrytek. M.in Hailey Bieber przeszła metamorfozę i wybrała koloryzację zbliżoną do jej naturalnego koloru włosów. Moim zdaniem wygląda pięknie i kobieco w każdym kolorze włosów. Jednak trzeba przyznać, że natura wie co robi i w ciemniejszym odcieniu włosów, jej rysy stały się bardziej wyraziste.

Sporo inspiracji znajdziecie na Instagramie, ale również Pintereście. Szukajcie i zmieniajcie się na wiosnę.

 

Po więcej z życia wziętych pogadanek, zapraszam na Youtube Instagram.

Joanna Malinowska

Sposób na spierzchnięte usta – wersja eko

Sposobów na spierzchnięte usta, jest wiele. Tak samo jak wiele jest produktów, które mają nam pomóc, w pozbyciu się tego problemu. Lubię stawiać na sprawdzone produkty, dlatego podzielę się z Tobą dwoma balsamami, które jak dotąd sprawdzały mi się najlepiej.

 

Kultowy balsam na spierzchnięte usta

Myślę, że o balsamie Nuxe Reve de Miel Honey mogłaś już słyszeć. Swego czasu, w social medich było nim głośno. Na ten moment jego blask chyba nieco przygasł, ale działanie jak dla mnie, niezmiennie jest rewelacyjna.

najlepszy balsam do ust Nuxe Reve de Miel Honey

Dlaczego go lubię? Powodów jest kilka.

Po pierwsze działa i to dobrze. Zastosowanie tego balsamu na moje spierzchnięte usta daje natychmiastową ulgę. Do tego ma przyjemny miodowy zapach i skład który mnie zadowala.

 

Skład:

Cera Alba/Beeswax, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Olus Oil/vegetable Oil, Lecithin, Behenoxy Dimethicone, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Mel/Honey, Dimethicone, Caprylic/Capric Triglyceride, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Rosa Moschata Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Tocopherol, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Glyceryl Caprylate, Allantoin, Calendula Officinalis Flower Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Propolis Extract, Citric Acid, Limonene, Citral, Linalool, Geraniol [N3103/A]

 

Nie żebym była super znawcą składów, ale są pewne składniki, których po prostu warto unikać i to staram się robić. Jeśli chcesz zerknąć na listę szkodliwych składników to zajrzyj TUTAJ, zajedziesz tam też fajną ściągę do pobrania.

Balsam zawiera miód i szlachetne olejki, dzięki czemu odżywia, regeneruje i chroni nawet najbardziej spierzchnięte usta. Konsystencja preparatu jest dość zwarta (kompletnie nie przypomina typowej wazeliny) ale jednocześnie aksamitna ze świeżą nutką grejpfruta. Watro dodać, że Nuxe Reve de Miel Honey zawiera co najmniej 78% składników pochodzenia naturalnego.

Balsam jest zamknięty w szklanym słoiczku, więc nakładamy go na usta palcem. Ja ze względów higienicznych mam ten balsam na stoliku nocnym i służy mi jako produkt regenerujący na noc.

Produkt jest dostępny online ale także w większości aptek.

 

Regenerujący balsam zero waste

Jeśli tak jak ja, próbujesz ograniczyć produkcję plastikowych śmieci, co niestety łatwe nie jest, to być może zainteresuje Cię balsam marki Laura Conti. Przyznam że wcześniej o tej marce nie słyszałam, a na balsam trafiłam przypadkiem w trakcie buszowania między półkami popularnych drogerii.

Produkt jest w 100% zero waste. Opakowanie jest wykonane z kartonu, a pomadkę zużywasz 😉 Nie sadziłam, że tak się da, ale jak widać na załączonych obrazkach -> Da się!

Produkt robi to co ma robić, czyli regeneruje spierzchnięte usta i ma bardzo dobry skład.

 

Skład:

Ricinus Communis Seed Oil, Cera Alba, Cocos Nucifera Oil, Hydrogenated Castor Oil, Stearyl Behenate, Cocoglycerides, Theobroma Cacao Seed Butter, Helianthus Annuus Seed Oil, Cetyl Palmitate, Isopropyl Myristate, Parfum, Amber Extract, Rosmarinus Officinalis, Leaf Extract, Tocopherol, [+/-] CI 19140

 

Z ciekawości zajrzałam na stronę producenta i znalazłam tam poniższą informację:

Laura Conti przejmuje się degradacją środowiska naturalnego i innymi zagrożeniami współczesnej cywilizacji, dlatego podjęliśmy bezkompromisową, radykalną decyzję o zostaniu w 100% biodegradowalną marką do 2024 roku!

 

Nie ukrywam, że to dla mnie ogromny plus i z chęcią przyjrzę się też innym produktom tej marki.

Ale żeby nie było tak różowo to ten produkt ma też swoje wady. Warto o nich wiedzieć przed decyzją o zakupie. Być może wady to dość duże słowo, bo dla mnie osobiście nie jest to problem, ale lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć.

Jako, że pomadka jest zero waste to nie zawiera też mechanizmu wykręcania jak w przypadku typowych (plastikowych) balsamów. Wraz ze zużyciem produktu, trzeba ją po prostu wycisnąć od spodu. Poza tym ze względu na papierowe opakowanie, konsystencja balsamu jest dość zwarta. By nie była zbyt twarda wystarczy ją na chwilę przyłożyć do ciepłych ust, bądź po prostu chuchnąć w nią kilka razy. Takie działanie sprawia, że aplikacja jest dla mnie zdecydowanie przyjemniejsza.

Mam już drugie opakowanie tego balsamu i muszę też dodać, że w ramach użytkowania, papierowe opakowanie, traci swój pierwotny wdzięk. Natomiast w żaden sposób nie wpływa to na jakość produktu.

 

Podsumowując

Od kilku miesięcy moi absolutni faworyci w walce ze spierzchniętymi ustami to te dwa balsamy. Natomiast jak przystało na typową kobietę, lubię poznawać nowe kosmetyki. Jak masz coś co świetnie Ci się sprawdza, pisz śmiało, tez chcę poznać tą perełkę.

 

Po więcej z życia wziętych pogadanek, zapraszam na Youtube Instagram.

Joanna Malinowska

Biodegradowalna myjka, którą sama możesz zrobić

Skoro kliknęłaś w ten artykuł to z pewnością tak jak ja szukasz eko rozwiązań w swoim domu. Z pewnością jednym z takich rozwiązań będzie biodegradowalna myjka, którą sama możesz zrobić.

Od jakiegoś roku staram się żyć, produkując mniej śmieci. Poszukiwania ekologicznych rozwiązań nie zawsze są proste, ale z czasem udaje się wypracować pewne eko nawyki. W ostatnim czasie zaczęłam szukać sposobu by zastąpić gąbki/myjki z tworzyw sztucznych. Głównie zależało mi na znalezieniu czegoś do kuchni. Nie bardzo odpowiada mi rozwiązanie w postaci szczotki, bo takie rozwiązanie zwyczajnie nie do wszystkiego się nadaje. W czeluściach Internetu, w końcu znalazłam coś co zastąpi mi tradycyjną gąbkę. Jest to biodegradowalna myjka, a w dodatku mogę ją zrobić sama.

Biodegradowalna myjka, którą możesz zrobić sama

Rozwiązaniem okazał się sznurek jutowy i podstawowe umiejętności robienia na szydełku. Jeśli umiesz robić na drutach, spokojnie też sobie poradzisz. Okazało się że sznurek jutowy już mam w domu. Jakiś czas temu przerabiałam swoją starą lampę, a że wyszło całkiem fajnie myślę że również tutaj na blogu pochwalę się efektem tamtej przeróbki. Tymczasem wróćmy do kuchennej myjki i reszki jutowego sznurka, który możesz kupić m.in. w sklepach internetowych wpisując frazę jutowy sznurek, ale także w sklepach budowlanych.

Mając taki sznurek, wystarczą już tylko podstawowe umiejętności obsługi szydełka, bądź na drutach i z pewnością zrobisz sobie myjkę o dogodnym dla siebie kształcie i rozmiarze.

Ja zrobiłam sobie dwa rodzaje. Jedna jest bardziej zbita i z kieszonką na palce. Jej używam w przypadku bardziej uporczywych zanieczyszczeń. Za to okrągła jest stosowana do zwykłego mycia, w przypadku mniejszych zabrudzeń.

Obie wykonałam na szydełku, a wykonanie jednej myjki nie zajęło mi więcej jak 30 minut.

Jeśli nie macie zdolności manualnych i nie potraficie sami wykonać myjki, nie ma problemów, w Internecie znajdziecie wszystko. Jeśli lubicie wspierać twórców handmade to może Tutaj znajdziecie coś dla siebie. Natomiast w Internecie jest naprawdę sporo tego typu produktów i TU możecie porównać ich ceny.

Jak dbać o jutową myjkę

Zasada dbania o taką myjkę jest dość prosta i intuicyjna. Tak samo przecież postępujemy w przypadku tradycyjnych gąbek kuchennych. Musicie zadbać o wypłukanie resztek z myjki i zadbać o to, by miała warunki do wyschnięcia, między jednym, a drugim użyciem. Moje myjki mają sznurkowy haczyk, dzięki temu mogę je powiesić na kuchennym wieszaczku. Przepłukaną myjkę możecie też powiesić na ciepłym kaloryferze, to z pewnością ułatwi suszenie.

Poza tym raz na jakiś czas piorę myjkę razem z innymi ścierkami kuchennymi, bo jednak co pranie mechaniczne to pranie mechaniczne.

Jeśli z jakiegoś powodu myjka ma nieprzyjemny zapach moczę ją kilka minut we wrzącej wodzie wraz z sodą oczyszczoną i o brzydkim zapachu nie ma już śladu.

Trochę faktów

Myjka ze sznurka jutowego to świetne rozwiązanie, dla osób, dla których natura nie jest obojętna. Jutowy sznurek to w 100% naturalne włókna pochodzące z rośliny z rodzaju juta. Rozłożą się w ciągu kilku miesięcy i będą stanowić kompost. Natomiast tradycyjna gąbka, wytworzona z tworzywa sztucznego rozkłada się nawet kilkaset lat. Co znaczy, że z pewnością będzie żyła dłużej niż Ty. Biorąc pod uwagę zalecenia, by wymieniać ją raz w tygodniu, rocznie wyrzucasz ich około 52 sztuk. W ciągu 50 lat zużyjesz ich około 2600szt. Teraz wyobraź sobie górę gąbek jaką wyprodukujesz w ciągu swojego życia. Czy nadal uważasz, że Ty jako jednostka nie możesz nic zrobić?

Możesz i to więcej niż myślisz. Nie czekaj dołącz do zielonej strony mocy i spróbuj zmienić nasz świat na lepszy. Znajdź swoje sprawdzone sposoby na to by być bardziej eko. I zadbaj by za kilkadziesiąt lat, Ty, Twoje dzieci i wnuki, nadal mogły cieszyć się pięknymi widokami. Chodzić po górach i pływać po morzach i oceanach.

Nie czekaj. Lepszego momentu niż ten już nie będzie…

 

Z mojej strony to tyle. Tradycyjnie zapraszam na Youtube Instagram po więcej z życia wziętych pogadanek.

Joanna Malinowska

Czy warto szczepić się na covid?

Pewnie wiele osób zastanawia się, czy warto szczepić się na covid? A co z dziećmi? Szczepić je czy nie? Ostatnio zadałam sobie pytanie, dlaczego w ogóle się zastanawiamy nad sensem tych szczepień. Wniosek okazał się być nad wyraz prosty, a zarazem smutny. Bo nie mamy zaufania do naszego rządu i doskonale widzimy, jak żonglują danymi. Jako matka stoję teraz przed trudną (dla mnie jako rodzica) decyzją czy zaszczepić swoje dziecko czy nie. O ile do tej pory regularnie szczepiłam swoje dzieci na poszczególne zalecane szczepionki o tyle martwi mnie obecny stan rzeczy.

Jeśli jesteś szczęściarą, która podjęła już decyzję i wie czy zaszczepi swoje dziecko, poniekąd Ci zazdroszczę. Ja nie wiem i czuję strach przed podjęciem właściwej decyzji. Oczywiście dla każdego właściwa decyzja może być inna, ale nie o tym chcę tu teraz pisać. Pamiętajmy, że każdy ma prawo do swoich przekonań i jakąkolwiek decyzję podejmie, to przede wszystkim on poniesie jej konsekwencje.

Sytuacja dotycząca szczepień na świecie

Jak pewnie wiecie jest kilka krajów, które mogą się pochwalić niemal 100% wszczepialnością swoich obywateli. 100% – czytaj, ludzi uprawnionych do szczepień, czyli takich, którzy mają odpowiedni wiek, a także nie mają przeciwwskazań do zaszczepienia się na koronę. Poniżej dane na dzień 15.12.2021 – źródło: Tutaj

Na pierwszym miejscu Gibraltar a zaraz po nim Zjednoczone Emiraty Arabskie. Myślę, że to naprawdę świetne wyniki, tylko czy to faktycznie zatrzymało rozwój choroby w tych krajach?
No niestety nie…. Nadal walczą z pandemią, nadal muszą stosować się do obostrzeń i nadal nie wrócili do życia jakie znamy sprzed pandemii. Dlaczego tak uważam? Nie, nie tylko dlatego, że docierają do mnie takie informacje, bo nie czarujmy się Internet jest zalany fakenewsami. News poniżej, to akurat nie jest fakenews, a przynajmniej nie do końca.

Źródło – Tutaj

Nikt oczywiście świąt nie odwołuje, ale jednocześnie w związku ze wzrostem zakażeń, pomimo tego, że populacja już przyjmuje nawet 3 dawkę szczepionki, obecny stan jest niepokojący. Rząd Gibraltaru wzywa swoich mieszkańców do ograniczenia kontaktów do póki trwają szczepienia trzecią dawką. Jednocześnie ostrzegając, przed ryzykiem zakażenia związanym ze spotkaniami w zamkniętych pomieszczeniach i zaostrzają przepisy antycovidowe.

Co myślisz czytając takie informacje? Warto się szczepić czy nie?

Czy warto szczepić się na covid?

Nie czuję się autorytetem, który ma wystarczającą wiedzę do jednoznacznego stwierdzenia czy szczepić się na covid, albo nie. Nie powiem Ci co masz zrobić, ale podzielę się wnioskami i spostrzeżeniami do jakich doszłam szperając w sieci. Być może potwierdzi to Twoje przekonania, albo przeważy szalę na którąś ze stron.

Skoro już o Gibraltarze mowa, to na jago przykładzie sprawdziłam sobie jak wygląda umieralność, po wyszczepieniu obywateli tego kraju. Wiemy już, że pandemia nie zatrzymała się w tych krajach, ale czy ma jakieś inne pozytywne skutki? Spójrzmy na ilość zgonów. Przed wszczepieniem społeczeństwa było ich kila, teraz umieralność na koronawirusa jest na poziomie zero.

Czy to faktycznie spory sukces szczepionek na covid? Możliwe że tak, ale opinie pozostawiam Wam. By zweryfikować „sukces szczepień” w maleńkim Gibraltarze, postanowiłam też sprawdzić jak sytuacja wygląda w znaczenie większym kraju jakim są Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Na ten moment, tj. na 15.12.2021 roku, nowych, zarejestrowanych przypadków mamy 148, podczas gdy na początku roku było ich blisko 4 tyś.

Następnie wygooglowałam dane dotyczące zgonów związanych z covid. Pierwsza rzecz jaka mi się nasunęła, to to, że w okolicach lutego 2021 roku była największa liczba zgonów, natomiast co zaskakujące i tak były to w zasadzie pojedyncze przypadki. Suma summarum z wykresu wynika, że pomimo iż koronawirus mutował, to i tak na przestrzeni miesięcy, widać wyraźny spadek zgonów.

Sytuacja w Polsce

Na początek trochę danych, bo pewne rzeczy jednak najlepiej widać na cyferkach. Nie da się ukryć, że liczba nowych przypadków rośnie w tempie lawinowym. W szczytowych miesiącach mamy po ok. 25 tysięcy nowych przypadków i kilkaset zgonów dziennie.

Wiem że to tylko suche fakty, a ludzie, to nie cyferki, ale trudno zrozumieć co dzieje się teraz na świecie, a dzieje się przecież sporo. Te liczby to nie tylko cyferki, ale ludzkie dramaty, które każdego dnia dotykają setki osób.

Gdy widzisz, że z powodu wirusa każdego dnia umiera kilkaset osób, to faktycznie sytuacja wygląda dramatycznie. Jednak przyglądając się tym danym dokładniej widać, że wyłącznie z powodu covid w dniu 15.12.2021 zmarły, dokładniej mówiąc, 177 osoby a nie 592. Z oficjalnych danych wynika że 415 osoby miały choroby współistniejące.

Warto mieć tego świadomość, bo kto choruje na jakiekolwiek inne choroby poza covidem, wie doskonale, że w dzisiejszych czasach trudno się leczyć. To trochę tak jakby świat się zatrzymał i w obecnej rzeczywistości chorujemy tylko na jedną chorobę, którą jest covid. Właśnie dlatego przyglądając się tym danym, mam duży dystans do zagrożenia wynikającego z powodu samego koronowairusa. Myślę że sytuacja jest bardziej skomplikowana. Covid przyczynia się do dużej śmiertelności, również, a może przede wszystkim dlatego, że trudno się leczyć na pozostałe przypadłości.

Skoro już tak się wczytujemy w te wszystkie statystyki, dorzucam tu jeszcze dane na temat ilości osób zaszczepionych na dzień 15.12.2021. Choć oczywiście wszyscy doskonale wiemy, bo swego czasu było o tym głośno, że szara strefa ma się świetnie i osób z lewymi paszportami covidowymi też w tych statystykach nie brakuje, warto chociaż orientacyjnie wiedzieć jaka jest sytuacja.

Wnioski

W sumie można spekulować czy spadek zgonów wynika z tego, że społeczeństwo jest zaszczepione, a może to kwestia wirusa, który być może stał się mniej śmiertelny dla większej części ludzkości. Na podstawie danych i statystyk każdy ma prawo wysnuć inne wnioski. Jedyne czego jestem pewna, to to, że bez względu na to jaką podejmiesz decyzję, nie jesteś ani lepszym, ani gorszym człowiekiem. Próba podziału społeczeństwa na szczepionkowców i antyszczepionkowców niestety nabiera na sile, a ja mam wniosek taki, że wszyscy chcemy żyć. Każdy z nas podejmując decyzję, chce dla siebie i swoich najbliższych jak najlepiej. Pamiętajcie o tym i nie oceniajcie. To, że ktoś chce się szczepić na covid albo nie, nie znaczy, że chce być tykającą bombą, albo zombie, tylko zwyczajnie chce żyć.

To co jaka decyzja? szczepimy się czy nie?

 

Po więcej z życia wziętych pogadanek, zapraszam na Youtube Instagram.

Joanna Malinowska

 

 

Ani jednej więcej

Ani jednej więcej!

Marzę by hasło Ani jednej więcej! nie był tylko sloganem, ale realnym prawem każdej z nas. Aktualnie prawo jest przeciwko nam kobietom. Nie chroni nas i nie wspiera. Jesteśmy skazane, na związane ustawą antyaborcyjną, ręce lekarzy. Historia ostatnich miesięcy pokazała, że ten przepis jest, żyje i ma realny wpływ na być albo nie być każdej rodzącej w naszym kraju kobiety.

ani jednej więcej

Iza to kobieta jak każda. Miała rodzinę, która wkrótce miała się powiększyć. Niestety zaostrzone przepisy antyaborcyjne, oraz strach lekarzy przed oskarżeniem o dokonanie nielegalnej aborcji, odebrało jej szansę na dalsze życie. Historia tego dramatu jest krótka, ale odcisnęła piętno na niemal każdej kobiecie w naszym kraju.

21.09.2021 roku Iza trafia do szpitala z powodu odejścia wód płodowych

22.09.2021 Iza umiera

Iza stała się już chyba symbolem w naszym kraju. Trafiła do szpitala, w poszukiwaniu pomocy. Wiedziała, że jest źle. Bo kto, jak nie my same, wiem jak źle się czujemy?! Skarżyła się w wiadomościach do rodziny, że nie chcą jej pomóc. Że musi czekać, aż płód obumrze, bo takie mamy prawo. Co wtedy czuła..? Nawet nie chcę o tym myśleć.

Udała się przecież do miejsca, w którym powinni jej pomóc. Nie pomogli. Zostawili samą, bezbronną, cierpiącą… Nie wszyscy lekarze czy położne są źli. Czasem po prostu są

Izy już nie ma, ale kobiet jak ona jest przecież wiele… dlatego głośno krzyczymy Ani jednej więcej!

Tak prawo „chroni” kobiety, dlatego Ani jednej więcej!

Prawo jest złe i każda z nas to czuje. Bo to prawo które mamy, chroni życie płodu, ale nie chroni prawa kobiety do tego by żyć. Rząd próbuje zamydlić nam oczy. Daje 500+ licząc, że nie zauważymy, że decydując się na założenie rodziny, godzimy się na odebranie nam prawa do decydowania o swoim ciele. Podobno chodzi o ochronę dzieci nienarodzonych. Tylko czy rządzącym naprawdę się wydaje, że ma do czynienia z bandą bezmózgich ludzi? Ograniczają naszą wolność. Zabierają prawo do tego by żyć. Kobieta to nie inkubator! Mam rozum, mam wolną wolę. Wiem czego chcę, a czego nie. Takiej Polski i takiego prawa nie chcę na pewno!

Źródło:

Jak informuje Interia, do Sejmu wpłynął obywatelski projekt ustawy zaostrzającej kary za dokonanie aborcji fundacji Pro-Prawo do Życia. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek przekazała go do pierwszego czytania. Nowe przepisy wprowadzałyby definicję "dziecka poczętego". Za "umyślne pozbawienie życia" grozić może nawet dożywocie.
zaostrzenie kar za aborcję
Projekt ustawy zakłada, że:
 "dzieckiem" jest człowiek "od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności". Jednocześnie dodaje definicję "dziecka poczętego", którym "jest dziecko w okresie do rozpoczęcia porodu w rozumieniu art. 149".
Za spowodowanie śmierci "dziecka poczętego" grozić ma kara od 5 do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie. Nieumyślne spowodowanie śmierci skutkować może pozbawieniem wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Jeśli sprawcą byłaby matka, sąd może zdecydować o nałożeniu łagodniejszej kary lub odstąpić od jej wymierzenia.


 

Chciałabym by to był żart. Jakiś fake news krążący po sieci. Niestety żyjemy w państwie, w którym jakiś gościu w garniaku decyduje o tym, że kobieta, która została zgwałcona, przeszła niewyobrażalną traumę, z którą pewnie będzie się borykać do końca życia, ma za wszelką cenę urodzić dziecko swojego oprawcy. Piszę to i normalnie nie wierzę!

Czy komukolwiek w tej naszej ekipie rządzących nie przyszło czasem do głowy, że szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko?

Kobiety nie chcę rodzić dzieci, bo to nie jest wygodne. Urodziłam dwójkę i wiem doskonale jak traktowana jest kobieta w ciąży. Choć minęło już kilka lat, pamiętam doskonale nie tylko to, jak przebiegały badania w czasie ciąży, ale również to jak traktowana jest kobieta na porodówce.

Przyjeżdżasz z bólami. Przerażona… Cierpiąca… Ale gdy widzisz miny położnych i lekarza, którym nie na rękę jest kolejna rodząca, chciało by się powiedzieć: „Przepraszam, ja tylko urodzę i znikam.”

Ani jednej więcej to krzyk polskich kobiet, które chcą mieć prawo decydować o sowim życiu. To nie poseł czy posłanka, którzy głosowali za ustawą antyaborcyjną, będę się potem mierzyć z trudem wychowywania chorego dziecka. To brzemię spada na rodziców, a oni może nie są katolikami. Może nie chcę mierzyć się z czymś na co nie mają sił.

Czas na sensowne rozwiązania

Może zamiast kusić nas pieniędzmi, które są wabikiem tylko dla nielicznych, warto było by zadbać o godną opiekę zdrowotną. O realną i wystarczającą pomoc w przypadku dzieci niepełnosprawnych. Zmuszacie nas do rodzenia dzieci chorych, a jaką pomoc oferujecie rodzicom? No przecież poza doraźną opieką jaką trzeba zapewnić dziecku, niezbędna jest też pomoc psychologiczna dla rodziców. Bo nikt mi nie wmówi że chore dziecko to nie jest problem! Może się zdziwisz ale nawet zdrowe dziecko bywa kłopotliwe, bo choćbyś nie wiem jak kochała, czasem zwyczajnie chcesz odpocząć i odzyskać choć cząstkę siebie.

Kobiety nie chcą rodzić bo często poświęcają kilka lat swojego życia na wychowanie dziecka. Wypadają wtedy ze swojej dotychczasowej ścieżki zawodowej. Czasem to stanowisko czeka, ale tak na serio, to ile może czekać? Możesz szybko wrócić do pracy, jak stać Cię na nianię, masz dziadków którzy chętnie zajmą się dzieckiem, albo zwyczajnie stać cię na prywatne przedszkole. Na państwowe to niestety nie każdy może liczyć. W naszym okolicznym miejsc nie było i z pewnością nie jest to jednostokowa sytuacja.

Jak masz farta, to mąż Cię nie zostawi, jak już mu odchowasz dziecko. I wreszcie po kilku latach podcierania nieustannie zakatarzonego nosa, mycia usranego tyłka i innych przywilejów związanych z odchowywaniem malucha, możesz wrócić na rynek pracy. Co wtedy słyszysz? Że wypadłaś z obiegu… No nie da się ukryć, bo lata „siedzenia w domu” z dzieckiem wiele zmieniły. Świat pędzi jak szalony, zmieniają się trendy, przepisy i pracownicy w firmie. Wszystko się zmienia, tylko ten nasz stary powyciągany domowy dres jest nadal zajebiście wygodny.

Drodzy rządzący może warto zadbać też o to by kobieta, która decyduje się urodzić dziecko, miała doliczone lata wychowywania dziecka, jako lata pracy. I nie nie mam tu na myśli marnych składek z budżetu państwa.

Nim zaszłam w ciążę byłam kierownikiem działu. Dobrze zarabiałam. Składki opłacane na emeryturę były znaczne, a potem przyszło macierzyństwo. Z różnych względów brak możliwości powrotu na dotychczas zajmowane stanowisko. Zajmuję się dziećmi. Prowadzę dom. Piorę skarpetki mojego męża i mam świadomość, że o ile doczekam wieku emerytalnego, moja emerytura nie wystarczy nawet na zapewnienie najbardziej podstawowych potrzeb.

Dokąd to wszystko zmierza?

Czy tylko mi się wydaje, że ten kraj zmierza w złym kierunku? Zamiast pomóc kobietom, które decydują się na założenie rodziny, traktuje się je jak bezmózgie istoty. Mamy rodzić dzieci „ile Bóg da”, bo przecież antykoncepcja to zło. Przed światem mamy pielęgnować nasze cnoty niewieście, a nocą spełniać najbardziej wyuzdane zachcianki naszych panów i władców. No czy tak to ma się skończyć?

Nie chcę tu obrażać wszystkich naszych mężczyzn, bo wielu jest naprawdę wspierających i wspaniałych. Oni też z pewnością z niedowierzaniem patrzą na to co się dzieje w naszym kraju… Chyba wszyscy czujemy się trochę zagubieni, gdy grupa ludzi z jakąś dziwną wizją, za wszelką cenę próbuje nam ją narzucić. Jak by tak spojrzeć z boku, to mogłabym pomyśleć, że ktoś tu się za bardzo wkręcił w serial „Opowieści podręcznej”.

W tym wszystkim mamy jeszcze polską aktywistkę antyaborcyjną Kaję Godek. Symbol zmian jakie nadeszły. Kobietę która chroni życie, jednocześnie skazując na śmierć matki i żony. Dlaczego? Nie wiem. Nie rozumiem i może ktoś mi to w końcu wytłumaczy! Dlaczego życie chorego płodu jest cenniejsze od kobiety takiej jak Iza, które ma dla kogo żyć?

 

Z mojej strony to tyle, a Was tradycyjnie zapraszam na Youtube Instagram po więcej z życia wziętych pogadanek.